W kwietniu br. litewski sąd skazał czterech Polaków (Alfreda Aliuka, Jana
Kucewicza, Jana Jurojałcia i Leona Jankiewicza) oraz jednego Łotysza na sześć
miesięcy pozbawienia wolności; 17 sierpnia trybunał apelacyjny w Wilnie podwyższył
wyroki do 42 miesięcy więzienia. Troje senatorów - Anna Bogucka-Skowrońska z
UW oraz Stanisław Marczyk i Zygmunt Ropelewski z AWS - zaprotestowali przeciwko
temu wyrokowi. Sprawa ta wywołała wiele kontrowersji.
Przypomnijmy istotę konfliktu. "Wileńska Piątka" skazana została
za działania na szkodę niepodległości i integralności terytorialnej Litwy.
Na początku lat 90. byli oni członkami rady rejonowej w Sołecznikach (Salcininkai),
zamieszkałym w 81 procentach przez Polaków (6 proc. ludności stanowili
Rosjanie). W marcu 1990 r. litewski parlament proklamował niepodległość,
czego nie uznaje Moskwa i czemu sprzeciwia się większość litewskich Polaków.
W styczniu 1991 r. wchodzi w życie ustawa o języku państwowym - do tego czasu
wszyscy na stanowiskach do szczebla brygadzisty i magazyniera włącznie mieli
opanować język litewski. 2 maja 1991 r. rady rejonu wileńskiego i sołecznickiego
proklamują Polski Rejon Narodowo-Terytorialny. Gdy 19 sierpnia w Moskwie
dochodzi do próby komunistycznego puczu, zostaje on poparty przez polskich
komunistów na Litwie. Jego upadek oznacza kres marzeń o "Republice
Wschodniopolskiej" w ramach ZSRR. 3 września 1991 r. rada sołecznicka
odwołuje swego przewodniczącego Czesława Wysockiego i jego zastępcę za
poparcie puczu, ale następnego dnia parlament Litwy i tak rozwiązuje samorządy
terytorialne w "polskich" rejonach.
Oceniając z perspektywy czasu postępowanie przywódców mniejszości polskiej
musimy stwierdzić, że postąpili oni beznadziejnie głupio, swą krótkowzrocznością
skompromitowali się jako politycy. Upadek komunizmu leżał w interesie
wszystkich narodów, a polscy autonomiści, nie potrafiąc unieść głowy ponad
swoje podwórko, obiektywnie wzmacniali sowiecki reżim.
Nie byłaby to jednak pierwsza mniejszość, która szukała schronienia pod
opiekuńczymi skrzydłami uniwersalistycznej (a faktycznie totalitarnej) utopii.
Uważamy, że można zrozumieć motywy działania grupy z Sołecznik: zepchnięci
na margines życia Polacy obawiali się narastającego nacjonalizmu litewskiego,
a Sajudis nie miał swym [c.d. ze strony 1]
obcoplemiennym współobywatelom nic do zaoferowania. Słyszeć za to można było
głosy o konieczności relituanizacji "spolszczonych Litwinów".
Niestety to nader częsty przypadek, gdy uwalniająca się spod obcego jarzma
mniejszość okazuje się bardzo nietolerancyjna wobec jeszcze mniejszych grup.
Jesteśmy przeciwni stosowaniu podwójnych standardów. Nieraz występowaliśmy
w obronie mniejszości etnicznych przeciwstawiając się ksenofobii. Nie chcemy
jednak zastępować ksenofobii "ideofobią", wedle której wszystkie
mniejszości godne są poparcia - za wyjątkiem polskiej. Taka forma hipokryzji
wywołuje w nas nie mniejsze obrzydzenie.
Redakcja
Zobacz: DOSSIER LITWA wewnątrz numeru
Dokument:
DO LECHA WALESY - PREZYDENTA POLSKI,
JÓZEFA OLEKSEGO - MARSZALKA SEJMU,
WALDEMARA PAWLAKA - PREMIERA RZADU,
ANDRZEJA OLECHOWSKIEGO - MINISTRA SPRAW ZAGRANICZNYCH
Zbliża się termin ostatecznej fazy rokowań z Litwą traktatu o przyjaznych
stosunkach i dobrosąsiedzkiej współpracy. Dotychczasowy przebieg rokowań
budzi poważne obawy /.../. Nasilenie szykan i dyskryminacji ludności polskiej
na Wileńszczyźnie, jakie ujawniły się z całą mocą po uzyskaniu przez Litwę
niepodległości, nie może pozostać bez wpływu na treść przyszłego
traktatu oraz na przebieg negocjacji.
Dramatyczny list z 15 grudnia 1993 r., podpisany przez kilkudziesięciu podwileńskich
rolników, a skierowany m. in. do Pana Premiera Pawlaka, stanowi jeden z wielu
dowodów, do jakiej desperacji doprowadzona została mniejszość polska na Wileńszczyźnie.
A liczy ona ok. 300 tys. osób, mieszkających często w zwartych skupiskach, co
ułatwia stosowanie drastycznych metod represji (np. próby pozbawienia przemocą
uprawianej przez nich ziemi).
W sprawach tych wielokrotnie zbierała się Rada Naczelna Federacji Organizacji
Kresowych oraz Obywatelski Komitet Obrony Polaków na Wileńszczynie. Jednak
wystąpienia i wnioski tych organizacji były w dużym stopniu ignorowane przez
poprzedni rząd. Błędy polityczne popełnione przez Polskę w latach 1990-93
spowodowały niewątpliwie pogorszenie sytuacji naszych Rodaków na Litwie. Tak
dalej być nie może. Rząd Polski musi stworzyć niezbędne gwarancje prawne
zabezpieczające podstawowe prawa ludności polskiej zamieszkałej na Litwie.
Nie wolno także powtórzyć błędów, jakie związane były z Deklaracją
Polsko-Litewską z 13 stycznia 1992 r., która stanowi obecnie podstawę stosunków
między naszymi państwami.
Jako niezbędne minimum, traktat polsko-litewski musi zawierać m. in. brakujące
w Deklaracji z 13 stycznia 1992 r. rozstrzygnięcia prawne następujących
problemów:
Spełnienie przedstawionych wyżej postulatów wymagać będzie od negocjatorów strony polskiej dużej stanowczości, rozwagi oraz doskonałego przygotowania merytorycznego. Jednak stawka w tych negocjacjach jest bardzo wysoka. Jest nią z jednej strony los 300 tys. Polaków mieszkających na Litwie, z drugiej strony - wielka odpowiedzialność historyczna oraz niekwestionowana potrzeba właściwego uregulowania naszych stosunków z Litwą. Dlatego należy bezwzględnie przyjąć następujące założenia:
Ostateczne i akceptowane przez obie strony uregulowanie stosunków polsko-litewskich jest niekwestionowana potrzebą. Jednym z nadrzędnych celów traktatu musi być stworzenie takich gwarancji, aby po jego podpisaniu i ratyfikacji nie powtórzyły się już więcej bolesne szykany Polaków na Litwie. Treść traktatu musi też zapewnić możliwość skutecznych interwencji rządu polskiego w przypadkach, gdyby jego postanowienia były naruszane przez stronę litewską.
Dlatego - świadomi powagi sprawy, znaczenia polskiej racji stanu w sferze stosunków polsko-litewskich oraz odpowiedzialności za los naszych Rodaków zamieszkałych na Litwie - kierujemy niniejsze przesłanie do najwyższych władz naszego Państwa z prośbą o uwzględnienie przedstawionych w nim racji i spowodowanie, aby zostały one uwzględnione w treści traktatu polsko-litewskiego.
Grupa posłów Sejmu RP II kadencji,
styczeń 1994 r.
[list podpisało ponad 70 posłów SLD (m. in. Anna Bańkowska, Piotr Ikonowicz,
Wacław Martyniuk, Izabella Sierakowska, Danuta Waniek, Jerzy Wiatr, Ryszard Zając)
i PSL (m. in. Waldemar Michna) oraz poseł Unii Pracy - Andrzej Aumiller]
"Pozmieniano nazwy wsi i ulic z języka polskiego na rosyjski i
litewski, nawet niektóre nagrobki na cmentarzach. W starych polskich kościołach
nadal znajdują się składy cementu. Nadal profanuje się polskie groby, wybija
szyby w polskich szkołach, bije dzieci w drodze do domów. 27 grudnia 1989 roku
uczniowie litewskich szkół z Wilna dokonali bestialskiego aktu wandalizmu
niszcząc na wileńskim cmentarzu kilkadziesiąt polskich nagrobków. W
Sylwestra 1989 roku w polskiej Wileńskiej Szkole Średniej nr 5 powybijano
wszystkie okna. (...) Na cmentarzu Rossie zniszczono groby sióstr misjonarek
polskich. (...)
Obecnie z 263 w roku 1953 szkół polskich na Litwie pozostało tylko 47 (dla
porównania - na Białorusi, gdzie nie było do tej pory ani jednej polskiej
szkoły w 1989 roku otwarto ich 135!). Polskiej młodzieży prawie nie przyjmuje
się na wyższe uczelnie. Na tysiąc pracujących zawodowo specjalistów z wyższym
wykształceniem wśród Polaków litewskich jest 10 razy mniej niż wśród Żydów,
7 razy mniej niż wśród Litwinów, 5 razy mniej niż wśród Rosjan. (...)
Dane dotyczące Litwy mówią o tym, że ludność regionu polskiego (Wileńszczyzna)
produkuje na głowę ludności 2-krotnie więcej dóbr materialnych niż ma to
miejsce w etnicznych rejonach litewskich, natomiast rząd litewski na rozwój
specjalny Wileńszczyzny asygnuje na głowę ludności dwa razy mniej środków
niż na głowę ludności litewskiej. Prawie nie ma tu szpitali, a te które są
to rozpadające się rudery. Na jednego pacjenta litewskiego rząd Litwy
przydziela 80-100 rubli, na polskiego tylko 28. Jeśli wśród litewskich
niemowląt śmiertelność wynosi niespełna 11 na tysiąc urodzonych, to wśród
polskich liczba ta dochodzi do 24 i ciągle się powiększa. Prawie nie ma wśród
Polaków lekarzy, a Litwini często szykanują polskich pacjentów wręcz
odmawiając pomocy lekarskiej, czego powodem jest brak znajomości języka
litewskiego. (...) Na skutek zaniedbań socjalnych i braku opieki lekarskiej
umieralność wśród Polaków Wileńszczyzny jest znacznie wyższa od umieralności
Litwinów czy Rosjan".